You are currently viewing Magia starych obiektywów

Magia starych obiektywów

Moją wielką miłością są stare, manualne obiektywy. To chyba taka pozostałość po fotografii analogowej, od której kiedyś zaczynałam. Nic nie daje takiego obrazka, takiego klimatu jak stare szkła i zdjęcia na kliszy.

    Kiedyś nie było cyfry. Znajomość trójkąta ekspozycji, wpływu poszczególnych parametrów na finalny kadr to była wiedza tajemna. Sporo prób i błędów po drodze aby zrozumieć. Drogie powiększalniki, odczynniki, klisze. To wszystko sprawiało, że ówczesne dobra techniki nie były dla każdego. Potem pojawiają się pierwsze półautomaty, jakaż to była rewolucja!! Tryb auto był błogosławieństwem dla wielu, choć do dziś pamiętam oślepiający błysk wbudowanej lampy błyskowej na wszystkich rodzinnych imprezach. I nieodłączne datowniki 😉 

     Dziś jest inaczej. Cyfra pozwoliła na możliwość popełniania większej ilości błędów w dochodzeniu do tej wiedzy, jaką są podstawy fotografii. W końcu mamy niezliczone wręcz ilości klatek na kartach, mamy możliwość ich podglądu od razu po zrobieniu. Czy lepiej? Na pewno! Dziś wiele osób ma możliwość rozwijania tej wspaniałej pasji. Sprzęt jest o wiele bardziej dostępny, nie tylko fizycznie, ale i choćby cenowo. Ale… Jest jedno ale w ty wszystkim. 

     Kiedy przeglądam portale zdjęciowe mam nieraz dziwne wrażenie, że te zdjęcia są… wszystkie takie same. Te same kolory, te same perspektywy, pozy. Kiedy znajdę jedno wyróżniające się kontempluję długo, chodzę wzrokiem po kadrze, napawam się tą “innością”. Widzę oryginalność i to sprawia, że zdjęcie zatrzymuje mnie na dłużej. 

    Stąd też zapewne moje poszukiwanie kadrów innych, oryginalnych, nie widywanych zbyt często. Wielką więc radością było odkrycie możliwości podpinania pod współczesne aparaty starych, manualnych obiektywów. Po zmianie systemu z lustrzankowego na bezlusterkowy dostałam szansę sprawdzenia na “sobie”, jak wiele frajdy może dać znowu fotografowanie prawie jak z analoga. Pierwszy mój manualny obiektyw to była Konica Minolta Rokkor 50 mm 1,7. Do dziś jeden z najbardziej ukochanych, za wspaniały obrazek, bokeh i flary pod światło. Po drodze przygody z Heliosami, nawet na chwilę powrót do kliszy( krótki, bo nie ma już zbyt wielu labów wywołujących zdjęcia kliszowe). 

      Ciągle testuję kolejne szkła. Efekt tego widzisz poniżej. Ta kobieca sesja była szczególnie wyjątkowa. Na zdjęciach Ania, moja przyjaciółka, wspaniały fotograf sportowy i eventowy (link do Ani zdjęć znajdziecie tu). Sesja w otoczeniu pozostałych moich przyjaciółek, Mai i Pauli. To dzięki Mai miałam możliwość tym razem wypróbować obiektyw typu lensbaby, który jako kolejny znajdzie się w moim plecaku- Maju, dziękuję Ci kochana raz jeszcze 🙂 I już wiem, że to szkło będzie się u mnie pojawiać podczas wszelakich sesji. Za ten wyjątkowy klimat, za te nieoczywistości, niedopowiedzenia. Jeśli marzysz o tym bym dla Ciebie takie kadry stworzyła znajdziesz mnie tu. Tymczasem zapraszam Cię do galerii.

Gwoli wyjaśnienia: kilka pierwszych kadrów powstało ze zwykłego, cyfrowego szkła, różnicę pomiędzy nim a lens baby na pewno odkryjesz od razu 🙂

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.